Czy można żyć bez pasji?
Oczywiście, że można.
Tylko po co?
Nadszedł w końcu ten dzień, w którym to odrywam się od dekadenckiego sposobu myślenia, który niezwykle mnie pociąga w ostatnich tygodniach. Jednak kumulacja wielu wydarzeń popchnęła mnie do zrobienia czegoś konstruktywnego. Piszę, więc jestem. W końcu.
Poczułam się ostatnio wyjątkowo skrzywdzona przez system, z powodu mojej rozprawki na temat pracy i pasji. Podobno z argumentacją coś było nie tak. Nie będziemy się w to zagłębiać, bo nie jest to istotne w tym momencie.
Nie lubię tych sztywnych formuł – kiedy coś mnie ogranicza. Chcę pisać tak, jak mi się podoba. Nie liczyć ilości słów, porządkować tekstu w długie akapity.
Może mam ochotę przenieść się linijkę niżej, żeby podkreślić coś ważnego?
Na przykład zadać pytanie.
Faktem jest, że maturę muszę zdać i zamierzam zdać ją dobrze. Ten wpis nie jest wyrazem buntu (no, może trochę), ale raczej wyrzuceniem z siebie pewnej frustracji. Morrisonowi przenajświętszemu dzięki, mam to miejsce i mogę pisać po swojemu. Zaczynajmy.
Zastanówcie się przez chwilę nad swoim życiem.
Czemu jest ono podporządkowane?
Czym zajmujecie się na co dzień?
Czy jesteście przez to szczęśliwi?
Ostatnie pytanie jest kluczowe. Mnóstwo z nas spędza swoje życie w klatce zbudowanej z wymagań społeczeństwa, oczekiwań bliskich, jakichś norm, w które wypadałoby się wpasować. Ludzie bardzo lubią mówić innym, co mają robić. A ci inni, nie zastanawiając się, próbują się w to wpasować.
Możecie to interpretować jak chcecie – każdy jest w innej sytuacji powiązanej z problemem, o którym piszę wyżej. Tak czy inaczej faktem jest, że osoby, którym na nas zależy, dla naszego dobra mogą nas bardzo skrzywdzić. Bez premedytacji. Chcą dla nas dobrze, a tak naprawdę mogą zabić w ten sposób jakąś część nas.
“The most loving parents and relatives commit murder with smiles on their faces. They force us to destroy the person we really are: a subtle kind of murder.” ~Jim Morrison
Często tak jest, że pozwalamy innym podejmować decyzje za nas. Bo są bardziej doświadczeni. Bo wiedzą lepiej. Pół biedy, kiedy są to jakieś drobiazgi.
Ale kiedy przychodzi do kwestii, które mają związek z naszą przyszłością i to istotny, należy się obudzić. Nikt, jakkolwiek dobrze by Cię nie znał, nie może mówić Ci, co masz robić w życiu. Nikt nie może wybierać za Ciebie profilu szkoły, czy kierunku studiów. Inni mogą Ci doradzać, owszem. Ale nie mają prawa decydować za Ciebie. Bo to Twoje życie. Oni nie przeżyją go za Ciebie.
Rodzaj morderstwa, o jakim mówi Morrison może być znacznie bardziej cichy i subtelny.
„Zrezygnuj/ogranicz X, przecież potrzebujesz czasu na Y”
I podstawiamy
X – Twoja pasja, hobby, coś, co sprawia, że jesteś szczęśliwy
Y – coś ważnego (matura/studia/praca)
Powtarzałam to zawsze i zawsze powtarzać będę – jeśli się zorganizujesz, będziesz mieć czas na wszystko. Jeśli nie, ograniczenie tego, co kochasz nic nie da. Kropka.
Warto mieć coś, o czym opowiada się komuś z uśmiechem na ustach.
Coś, co sprawi, że jest po co rano wstać.
Sprawi, że deszcz za oknem nie będzie psuł humoru.
Dlaczego?
Bo ludzie są szczęśliwsi, kiedy mają po co żyć. Po prostu.