niedziela, 24 marca 2019

Jak robić rzeczy bez motywacji?

Here we go again, Marcela znowu bawi się w trenera motywacyjnego! Tęskniliście? Pewnie nie, ale ja za to tak, więc z chęcią znowu powiem Wam jak żyć, sama nie mając pojęcia jak się to robi. Enjoy!




Listy, listy, listy!

Czy jest coś bardziej satysfakcjonującego, niż skreślenie czegoś z listy zadań? Jasne, sporo rzeczy. Ale odznaczanie tego, co zrobiliśmy to też całkiem przyjemne uczucie. Satysfakcja, że coś nam się udało, mobilizacja do dalszej pracy i świadomość przybliżania się do wykonania wszystkiego, co zaplanowane i upragnionego odpoczynku. Listy są bardzo fajne.

Możemy tworzyć je w różnych formach, to już zależy od naszych upodobań, bo tutaj najważniejsza jest wygoda. Ja osobiście wciąż waham się między listami papierowymi, a takimi w wersji elektronicznej. 

Potęga list może uratować nas, kiedy motywacja znajduje się gdzieś daleko, nikt tak naprawdę nie ma pojęcia gdzie. Klucz do sukcesu - wpisywanie na listę drobiazgów. Teoretycznie wszyscy doskonale wiemy, co należy zrobić po wstaniu z łóżka. Ale kiedy podniesienie się po zadzwonieniu budzika w pewnym okresie robi się wyjątkowo trudne - bo pogoda, bo problemy, bo coś - taka lista może bardzo pomóc. 

Wstać - ubrać się - pościelić łóżko - zrobić śniadanie - zjeść śniadanie i tak dalej. Sprawy niby oczywiste, ale dzięki stworzeniu krótkiego planu wszystko może pójść nieco sprawniej - lecimy z listą po kolei, łapiemy fajny rytm, a po kilku razach tworzymy własną rutynę - rano dobrze jest działać na automacie, bo to zazwyczaj ciężka godzina na myślenie i podejmowanie decyzji. Odkreślanie wszystkiego po kolei pomaga fajnie się rozpędzić i dynamicznie zacząć dzień. Mając świadomość, że tyle już zrobiliśmy, z większym optymizmem możemy zająć się innymi zadaniami.
Druga sprawa, która dla mnie potrafi być bardzo pomocna (jeżeli chce mi się to robić) to tworzenie listy rzeczy… zrobionych. Odwrotnie niż zazwyczaj. Kiedy nie mamy konkretnego planu, a wiele spraw, którymi należy się zająć, lubię na bieżąco zapisywać to, co udało mi się zrobić i ile czasu mi to zajęło. Jestem osobą, która nienawidzi marnować czasu, bo mam wtedy poczucie, że nie wykorzystuję mojego życia w stu procentach. Lubię widzieć, że dobrze spędzam dwadzieścia cztery godziny każdego dnia. Produktywność i realizowanie celów to jedno, ale niesamowicie ważne są też chwile, kiedy robimy coś z osobami, które są dla nas ważne, albo odpoczywamy od pracy czy nauki i zajmujemy się czymś, co po prostu bardzo lubimy.

Oczywiście notowanie każdej swojej czynności nie jest czymś, co robi normalny człowiek, przynajmniej w większości wypadków. Jednak w okresach, kiedy ciężko nam się do czegokolwiek zebrać, może być narzędziem ratującym nasz czas i myślę, że warto je w takich kryzysowych sytuacjach wypróbować.

Powodzenia!