Pisząc ostatni wpis o zmianach planów nie sądziłam, że czeka mnie kolejna. Tak duża i niespodziewana. Tak, wróciłam z Belgii. Nie wiem, czy jest sens tutaj roztrząsać całą sytuację - raczej nie warto. Szczególnie, że minęło już sporo czasu. W skrócie - pewni ludzie zachowali się nie do końca uczciwie.
To tak tytułem wstępu.
Dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy pisać wpis o powrocie - w końcu to co się wydarzyło, to pewnego rodzaju porażka, nie? Miało być fantastycznie, przygoda życia, super doświadczenie i tak dalej.
Ale wiecie co?
W ogóle nie żałuję tego wyjazdu. I teraz, kiedy minęło już trochę czasu - cieszę się też z powrotu.
Sama decyzja była czymś ważnym w moim życiu - zdecydowałam się polecieć gdzieś sama, mając mieszane uczucia co do samolotów, którymi od paru lat nie latałam. Jednak przełamałam się i zrobiłam coś, czego się bałam - i bardzo się z tego cieszę.
Miałam jechać do Belgii po doświadczenie. Jeśli się dłużej zastanowić - mimo tego, że byłam tam tylko tydzień, czegoś się nauczyłam. Po moich wspaniałych tripach po lotniskach i dworcach raczej nie będę miała problemu ze zorganizowaniem jakiegoś wyjazdu, kiedy będę chciała to zrobić. A zwiedzanie Brukseli na własną rękę? Coś fantastycznego, czego nigdy nie zapomnę. Pierwszy raz mogłam iść dokładnie tam, gdzie chciałam, zobaczyć to, na co miałam ochotę, zatrzymać się dokładnie tam, gdzie mi się podobało - nie byłam związana z oczekiwaniami kogokolwiek, bo byłam sama. I takie zwiedzanie miasta to dla mnie idealna opcja.
Decyzja o powrocie również nie była najłatwiejsza. Ale cóż - czasami pewne rzeczy trzeba przemyśleć i dojść do wniosku, że coś, co wydawało się naprawdę fantastyczną opcją, ma niewiele wspólnego z tym, czego naprawdę chcemy. Życie jest krótkie - nikt z nas nie wie, ile tak naprawdę ma czasu, więc czy jest sens marnować cenne miesiące, tygodnie, dni, godziny na coś, co nie przybliża nas do żadnego konkretnego celu i nie wnosi do naszej egzystencji naprawdę nic wartościowego? Myślę, że nie. Ale to pytanie, na które bardzo łatwo odpowiedzieć sobie w teorii - gorzej jest w życiu, w niepewnej sytuacji.
Przesłanie jest proste - niestety nasze oczekiwania czasami przerastają rzeczywistość. Ale czy to oznacza, że powinny być mniejsze? W żadnym wypadku. Mimo tej sytuacji nadal pozytywnie patrzę na świat i przede wszystkim w przyszłość. Ten wyjazd mimo wszystko dał mi dużo, a po powrocie jeszcze bardziej doceniam to, co wcześniej tutaj zostawiłam.
Po powrocie wszystko poukładało się lepiej niż kiedykowiek mogłam sobie wymarzyć. I zapewne gdyby nie ten wyjazd, nie podjęłabym pewnych decyzji, które sprawiły, że wszystko trafiło na swoje miejsce i że jestem teraz bardzo szczęśliwa.
Wszystko teraz się układa i widzę, że mimo tego dziwnego startu, te wakacje będą fantastyczne. W zasadzie - już są.
Gdybym była bardziej scepytcznie nastawiona do pomysłu wyjazdu, to uniknęłabym rozczarowania. Ale na pewno bardzo żałowałabym, że się nie zdecydowałam. A tak - coś zobaczyłam, czegoś się nauczyłam, coś zaczęłam bardziej doceniać.
Warto próbować.
I po raz kolejny - zmiany planów są okej.
Jeśli coś się nie uda - może jest w tym jakiś sens i ma to doprowadzić do czegoś lepszego, czego nawet się nie spodziewamy.