niedziela, 5 maja 2019

Pomysł na organizację: OneNote!

Czymże byłby ten blog bez postów o organizacji i tym, jak w prostszy sposób ogarnąć swoje życie, kiedy nie jest się w tej dziedzinie najlepszym. W nieogarnianiu i walce o ogarnianie jestem absolutnym ekspertem, nie posiadającym żadnej wiedzy merytorycznej, ale niezwykle bogate doświadczenia.

Dzisiaj dzielę się z Wami moim ostatnim odkryciem - jest to aplikacja, w której absolutnie się zakochałam. Mimo, że styczność miałam z nią zawsze, to wcześniej zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z jej możliwości i przydatności.

Nie, nie płacą mi za reklamę. A szkoda. Ale może nauczą mnie na studiach, co zrobić, żeby płacili. Jeszcze nie nauczyli :(


Uwaga, uwaga - OneNote!

Znalezione obrazy dla zapytania one note logo

To właśnie aplikacja z niewielką fioletową ikonką ostatnio podbiła moje serce. 

Dzięki niej zorganizowane mam… wszystko.

OneNote jest dla mnie kalendarzem, notatnikiem, planem posiłków i zeszytem na studia. Spisuje tu pomysły na wpisy, a pierwsza wersja tekstów ma tutaj swój początek. Wszystko pogrupowane na kategorie, w kolorowych notesach - naprawdę ciężko się tutaj pogubić.


Zaczęłam wykorzystywać OneNote'a jako kalendarz, ponieważ bez problemu mogę synchronizować to, co znajduje się na moim laptopie z aplikacją w telefonie. Tworzę miesięczny widok za pomocą tabeli, po czym obok dopisuje po kolei dni miesiąca - do każdego dopisuje wydarzenia, plan zajęć  (zmienia się bardzo dynamicznie), treningi, generalnie cały plan dnia - a pod tym robię listę zadań na dany dzień, z małymi kwadracikami do odznaczania. Jak na razie jest to najlepsze narzędzie do organizacji czasu, z jakim miałam do czynienia.

Mamy możliwość tworzenia notesów, sekcji i stron. Tak więc w notesie "Studia" znajdują się sekcje poszczególnych przedmiotów, a strony to notatki z wykładów, podpisanych datą. Wszystko co zapisuję mam zawsze pod ręką, w jednej aplikacji, zamiast w dziesiątkach dokumentów, bez problemu mogę to również wydrukować.



Mateusz w końcu też zdecydował się pobrać aplikację i po kilku dniach dość sceptycznego podejścia - zakochał się. Usłyszałam ostatnio, że ta aplikacja koordynuje całą jego pracę - jest kierownikiem baru. Możecie sprawdzić w The Stage, jak dobrze wszystko jest zorganizowane! (kolejna promocja, za którą nikt mi nie płaci)

Jak już mówiłam - dla mnie OneNote to zeszyt na studia, kalendarz, plan treningów Natana, planner blogowy, rozpiskę jedzenia i listy zakupów... Wszystko, czego akurat potrzebuję.



Cokolwiek potrzebujecie zorganizować - polecam, sprawdźcie!

czwartek, 2 maja 2019

Terenowy kucyk Natan

Natan robi się coraz fajniejszy. Poważnie - z tygodnia na tydzień mam wrażenie, że jest zupełnie inaczej. Wiedziałam, że sporo się pozmienia, kiedy tylko ja będę na nim jeździć, znajdę trenera, będę o wszystkim decydować i tak dalej, ale chyba nie wyobrażałam sobie, że będzie aż tak dobrze. 

Na początku, kiedy przenieśliśmy się do Santosa, było całkiem w porządku, z drobnymi problemami. Później co jakiś czas pojawiały się kolejne, doszło do momentu, kiedy nie byliśmy w stanie wyjechać w teren. 

Wczoraj bez problemu pojechaliśmy do lasu bez towarzystwa żadnego innego konia. 




I cóż, nie mogę powiedzieć, że Natan przeszedł jakąś magiczną przemianę - bo nadal jest natanowy do granic możliwości - kombinuje, próbuje dyskutować, szuka sposobów, żeby się nie narobić, tu kogoś podgryzie, tu będzie się szarpał… Ale nigdy nie chciałabym, żeby się zmienił za bardzo. Kocham jego charakter, mimo, że bywa koszmarny. 
Dzisiaj mamy za sobą kolejny teren - nadal dość spokojny, ale dłuższy, z większą ilością (i tempem ;)) galopów. Żółty chodzi jako czołowy i odpowiada mu to dużo bardziej niż jazda za Montkiem. Chętnie idzie do przodu, niczego się nie boi, coraz rzadziej próbuje przekonać mnie do natychmiastowego odwrotu i powrotu do stajni.

Pamiętam lato 2016 - wtedy jeździliśmy w tereny naprawdę dużo, przeżyliśmy też szalony rajd w deszczu i gubienie się podczas niego kilkadziesiąt razy dziennie. Wtedy Nat był idealnym koniem terenowym i mam wrażenie, że powolutku zbliżamy się do tego stanu. Duże znaczenie ma tutaj też moja pewność siebie, która również stopniowo wzrasta, więc myślę, że wrześniowe ścierniska już są nasze ;)

Widzę też różnicę w sobie - tak naprawdę jeszcze przed tymi wakacjami, mimo tego, że chętnie jeździłam w tereny, to odczuwałam lekki niepokój. I strasznie bałam się galopować w dół xD Ale kiedy na rajdzie Natan nagle popędził cwałem z górki i oboje to przeżyliśmy, to przestałam się bać. Rozumiem już, dlaczego Luśka mówi, że jedna z rzeczy, które najbardziej kocha w jeździe konnej, to szybkość. Teraz sama to czuję. Kiedy kilka tygodni temu byłam w terenie z trenerem i wiedziałam, że zaraz będziemy się ścigać, nie czułam tak jak kiedyś, że "zaraz się zabijemy, Natan się przewróci, o nie, umrzemy". Poczułam raczej podekscytowanie, nie mogłam doczekać się momentu kiedy Natan rzuci się przed siebie dzikim galopem. Z tym koniem jestem w stanie zrobić chyba wszystko :)" ~Marcela 2k16

Nie umiałam wtedy pisać i w ogóle mówiłam dużo śmiesznych rzeczy, ale tekst ten dosyć dobrze odzwierciedla to, jak wtedy czułam się z Natanem. Swoją drogą, to niesamowite, że od tych wakacji minęły już trzy lata...



Cóż, w każdym razie - Natan jest super, ja powoli dojrzewam do terenu do McDonalda w Balicach z Karoliną, wszystko idzie do przodu i jest fajnie.

Tyle na dzisiaj, miłego dnia 💓