Dawno nie miałam takiego problemu z napisaniem posta. Zabieram się za to już któryś raz. Siedzę przed pustą stroną (no, teraz prawie pustą) i nie jestem pewna co chcę napisać. Fakt, nie było wpisu w zeszłym tygodniu i mogło mnie to nieco wybić z rytmu. Jednak chyba nie to jest problemem. Wiecie, są rzeczy, które ciężko opisać, bo po prostu trzeba ich doświadczyć.
I jedną z tych rzeczy jest Pol’and’rock Festiwal.
Tak, właśnie dlatego nic nie pojawiło się na blogu w zeszłym tygodniu - cały spędziłam w Kostrzynie nad Odrą. I było to niesamowite przeżycie.
Z innej beczki - niestety nie jestem jeszcze na tyle zapobiegliwa, żeby napisać wpis na zapas i włączyć automatyczną publikację, ale spokojnie, będzie lepiej!
Wracając do samego festiwalu - poważnie, nie mam pojęcia od czego powinnam zacząć.
Postawię sobie pomocnicze pytanie - co mnie w tej imprezie tak zachwyciło?
Wydaje mi się, że najważniejszy był ten niesamowity klimat - byłam naprawdę zaskoczona otwartością wszystkich dookoła. Przechodząc między wioskami zawsze było się do kogo odezwać, tu ktoś zagadał, tam opowiedział kiedy przyjechał - czułam się trochę jak na takiej domówce, z samymi fajnymi osobami, których niby nie znasz, ale to znajomi twoich znajomych, więc to naturalne, że się do siebie odzywacie i wchodzicie w jakiekolwiek interakcje. Chyba to porównanie opisuje dość trafnie społeczność woodstockową.
Co do koncertów - tak naprawdę jedynym zespołem, jaki bardzo chciałam zobaczyć, był Nocny Kochanek (po raz trzeci w tym roku) - co do reszty, było mi raczej obojętne na co pójdziemy. Mateusz wyciągnął mnie na Gojirę i Franka Cartera, za co jestem mu niesamowicie wdzięczna, bo naprawdę, zachwyciłam się.
Kolejnym czynnikiem sprawiającym, że będę chciała wrócić tutaj za rok, za dwa, czy za dziesięć, był fakt, że w końcu naprawdę poczułam wakacje. Pięciodniowy wyjazd z Luśką był super, ale chyba żeby naprawdę wypocząć, potrzebuję trochę więcej aktywności - co dały mi koncerty, budowanie wioski, poznawanie ludzi, bycie w kompletnie innym miejscu i przede wszystkim dużo czasu spędzonego z fantastycznymi osobami.
Rzeczą, która w sumie mnie zaskoczyła, była ilość organizowanych na festiwalu warsztatów. Prawdę mówiąc - teraz żałuję, że nie byłam na większości z nich i pewnie za rok będę próbowała to zmienić.
Byliśmy na stoisku Otwartych Klatek i wygraliśmy cudowne tatuaże z kurami ❤️❤️
Kury są spoko! |
To, jak dużo pominęłam, jest przerażające - jednak jak już wspominałam - opisanie tego, jak bardzo jestem zachwycona Pol'and'rockiem jest niemożliwe.
Na koniec dorzucę tylko zdjęcie szczęśliwej ekipy :)
Tak, kury są spoko ;)
OdpowiedzUsuń❤️
UsuńZazdroszczę
OdpowiedzUsuńPrzyjeżdżaj koniecznie w przyszłym roku! :)
OdpowiedzUsuń