wtorek, 23 kwietnia 2019

To niesamowite obserwować, jak koń się zmienia




"Nie poznaję go czasami" - stwierdza Mateusz, opierając się o ogrodzenie. Przygląda się moim radosnym biegom i podskokom po całym padoku i Natanowi podążającemu za mną krok w krok. Nie, nie mam w ręce marchewki, ani nie trzymam go na uwiązie.

Zatrzymuję się i głaszczę Żółtego po błyszczącej sierści. Samej ciężko mi uwierzyć, że to ten sam koń, którego w listopadzie tutaj przywiozłam. Pierwsze miesiące sprawiał wrażenie obrażonego, że w ogólę czegokolwiek od niego wymagam.

Był okres, kiedy pracowało nam się lepiej, ale Natan tylko robił swoje i nic więcej. Bez specjalnego entuzjazmu. Zupełnie nie interesowała go moja osoba. No, chyba że akurat przynosiłam jedzenie.

A od tygodnia, może nieco dłużej, widzę, że Żółty coraz bardziej szuka kontaktu. Czeka na moment kiedy będzie mógł podejść. Nie wyrywa się, kiedy gdzieś go prowadzę. Chętnie podchodzi.

Mimo ostatnich problemów, w sobotę udało nam się pojechać w lekki teren, trasą, którą ja wybrałam, a nie Natan.

Oczywiście ciągle pojawia się coś, co jest zupełnie nie tak i z czym nie możemy sobie od razu poradzić. Jak zawsze w treningu. Ale na spokojnie nad wszystkim pracujemy i szukamy najlepszych rozwiązań.

Bardzo, bardzo dużo dają nam jazdy z trenerem. Ostatnio sporo pracowaliśmy nad galopem. Widzę, że z każdym kolejnym tygodniem kucyk robi się mniej “do pchania”, a bardziej chętny do pracy i czekający na sygnały. Kilka ostatnich jazd było dla mnie wykańczające i ledwo stałam na nogach, kiedy zsiadałam. Ale z każdą kolejną czuję, że to trochę mniejszy wysiłek. I nie dlatego, że poprawia mi się kondycja, tylko dlatego, że Natan lepiej reaguje. Ja siedzę spokojniej, działam delikatniej i nie pcham go do przodu bez przerwy, w obawie, że zaraz zgaśnie.

Przed nami jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Mamy mnóstwo problemów nad którymi musimy pracować. Wyuczone zachowania, z którymi trzeba walczyć. Zarówno w przypadku konia, jak i moim, bo sama wciąż popełniam szereg błędów.

Ale momenty, takie jak ten na padoku, dają mi siłę i pokazują, że warto. Bo nasza relacja cały czas się kształtuje i zmienia. Powoli, bez pośpiechu, dążymy do celu. Bo sama droga do niego daje mi szczęście.


sobota, 6 kwietnia 2019

Więcej czasu, treningi, szybszy ziemniak i skoki




W miarę jak mijają miesiące od października, ja zdaję się coraz bardziej ogarniać jak działa studiowanie i co zrobić, żeby sprawy związane z nim nie wypełniały mojego życia za bardzo. Jest coraz łatwiej i spokojniej, takie odnoszę wrażenie. Dlatego powoli staję się takim właścicielem konia, jakim chciałabym być - jestem w stajni codziennie, rozplanowałam treningi, mam dużo czasu dla Natana.


Wcześniej będąc w stajni zawsze bardzo się spieszyłam - im mniej czasu tam spędzałam, tym większą satysfakcję odczuwałam, bo myślałam sobie "Wow, jestem tak świetnie zorganizowana, udaje mi się wyrobić tak szybko". Mam wrażenie, że w pewnym momencie zaczęłam traktować pobyt w stajni wyłącznie jako obowiązek. Postanowiłam dawać sobie więcej czasu na bycie w stajni i... Dużo się zmieniło.





Natan dużo skorzystał na tym, że rezerwuję sobie dla niego więcej czasu, bo zrobiłam się bardziej cierpliwa i chyba oboje nas ta zmiana uspokoiła. Mam wrażenie, że z każdym kolejnym dniem dogadujemy się lepiej.

Od kiedy jeździmy z trenerem, bardzo skupiamy się na podstawach – moim dosiadzie i reakcjach Natana na pomoce. Kiedy byłam sama w stajni, też jeździłam głównie na płaskim, więc mocno odzwyczaiłam się od skoków. Rzecz jasna, od czasu do czasu skakaliśmy sobie jakieś pojedyncze przeszkody, ale raczej było to rzadkością. 


Jako, że sezon zawodów już się rozpoczął (do tych, w których planujemy startować zostało jeszcze sporo czasu), w planie kucyka pojawiły się również skoki. Wczoraj rano byłam w stajni z Mateuszem, który za dużo do zrobienia nie miał, bo Monte miał chodzić dopiero później, więc poprosiłam go, żeby poustawiał mi trochę przeszkód. Powoli pracujemy nad aktywniejszym poruszaniem się kucyka (xD), ale jeszcze długa droga przed nami. Mimo, że zdarzają się fajne początki, jednak zazwyczaj przez pierwsze kilkanaście minut, albo i dłużej Natan mocno się wlecze. Wczoraj, od kiedy tylko ruszyliśmy stępem na ujeżdżalni, czułam, że to nie będzie najlepsza jazda pod względem reakcji kucyka na jakiekolwiek aktywizujące pomoce. Krótko mówiąc - był okropnym ziemniakiem.

Kiedy zbliżaliśmy się do pierwszej przeszkody, byłam już gotowa na typowe ostatnio dla Natana "przetaczanie się" przez nią. Jednak kucyk szybko uświadomił mi, że teraz wcale tak nie będzie. Kiedy tylko zaczęliśmy najazd, Żółty momentalnie się obudził i praktycznie do końca jazdy zachowywał się świetnie. Momentami łapały go pomysły typu "a, nie będę galopować po ścianie", jednak poziom posłuszeństwa wzrasta z tygodnia na tydzień i jestem naprawdę zadowolona. Widzę, że dobrze wybrałam trenera, on już nieco poznał Natana, więc wie jak z nim pracować. I mimo, że dawno nie byłam tak zmęczona treningiem jak w ostatni czwartek, to równie dawno nie byłam z siebie i Natana taka zadowolona i niemogąca doczekać się kolejnej takiej jazdy!


Mam wrażenie, że wszystko powolutku się poukłada i uda nam się  za jakiś czas osiągnąć z Natanem bardzo fajny poziom współpracy. A przede wszystkim - że zaczynamy się dobrze bawić, i że jazda daje mi tyle szczęścia, co kiedyś. Szczególnie mocno poczułam to wczoraj, w końcu skacząc.





Co jeszcze u nas nowego?


We wtorek był kowal, w środę pani weterynarz. Co do drugiej wizyty – nieco się obawiałam. Było to pierwsze szczepienie Natana przy którym byłam, więc nie miałam pojęcia, jak się zachowa – w końcu to Natan. Mógł albo kompletnie zignorować zabieg, albo popisać się jednym ze swoich mało przyjaznych zachowań, ewentualnie – uciec. Ku mojej uldze, wybrał opcję pierwszą i nawet nie drgnął, kiedy wbito mu igłę. W nagrodę dostał marcheweczki, więc po wszystkim oboje byliśmy zadowoleni.


Kluseczka ma też nowy czaprak, ale jeszcze nie mamy jego zdjęć 😜 Swoją drogą, trzeba pomęczyć o robienie ich Mateusza, bo zawsze są super (co widać na moim instagramie - marcela_gnr), a potrzebuję mieć co wstawiać do wpisów!


To chyba na tyle - miłego weekendu ❤