W miarę jak mijają miesiące od października, ja zdaję się coraz bardziej ogarniać jak działa studiowanie i co zrobić, żeby sprawy związane z nim nie wypełniały mojego życia za bardzo. Jest coraz łatwiej i spokojniej, takie odnoszę wrażenie. Dlatego powoli staję się takim właścicielem konia, jakim chciałabym być - jestem w stajni codziennie, rozplanowałam treningi, mam dużo czasu dla Natana.
Wcześniej będąc w stajni zawsze bardzo się spieszyłam - im mniej czasu tam spędzałam, tym większą satysfakcję odczuwałam, bo myślałam sobie "Wow, jestem tak świetnie zorganizowana, udaje mi się wyrobić tak szybko". Mam wrażenie, że w pewnym momencie zaczęłam traktować pobyt w stajni wyłącznie jako obowiązek. Postanowiłam dawać sobie więcej czasu na bycie w stajni i... Dużo się zmieniło.
Natan dużo skorzystał na tym, że rezerwuję sobie dla niego więcej czasu, bo zrobiłam się bardziej cierpliwa i chyba oboje nas ta zmiana uspokoiła. Mam wrażenie, że z każdym kolejnym dniem dogadujemy się lepiej.
Od kiedy jeździmy z trenerem, bardzo skupiamy się na podstawach – moim dosiadzie i reakcjach Natana na pomoce. Kiedy byłam sama w stajni, też jeździłam głównie na płaskim, więc mocno odzwyczaiłam się od skoków. Rzecz jasna, od czasu do czasu skakaliśmy sobie jakieś pojedyncze przeszkody, ale raczej było to rzadkością.
Od kiedy jeździmy z trenerem, bardzo skupiamy się na podstawach – moim dosiadzie i reakcjach Natana na pomoce. Kiedy byłam sama w stajni, też jeździłam głównie na płaskim, więc mocno odzwyczaiłam się od skoków. Rzecz jasna, od czasu do czasu skakaliśmy sobie jakieś pojedyncze przeszkody, ale raczej było to rzadkością.
Jako, że sezon zawodów już się rozpoczął (do tych, w których planujemy startować zostało jeszcze sporo czasu), w planie kucyka pojawiły się również skoki. Wczoraj rano byłam w stajni z Mateuszem, który za dużo do zrobienia nie miał, bo Monte miał chodzić dopiero później, więc poprosiłam go, żeby poustawiał mi trochę przeszkód. Powoli pracujemy nad aktywniejszym poruszaniem się kucyka (xD), ale jeszcze długa droga przed nami. Mimo, że zdarzają się fajne początki, jednak zazwyczaj przez pierwsze kilkanaście minut, albo i dłużej Natan mocno się wlecze. Wczoraj, od kiedy tylko ruszyliśmy stępem na ujeżdżalni, czułam, że to nie będzie najlepsza jazda pod względem reakcji kucyka na jakiekolwiek aktywizujące pomoce. Krótko mówiąc - był okropnym ziemniakiem.
Kiedy zbliżaliśmy się do pierwszej przeszkody, byłam już gotowa na typowe ostatnio dla Natana "przetaczanie się" przez nią. Jednak kucyk szybko uświadomił mi, że teraz wcale tak nie będzie. Kiedy tylko zaczęliśmy najazd, Żółty momentalnie się obudził i praktycznie do końca jazdy zachowywał się świetnie. Momentami łapały go pomysły typu "a, nie będę galopować po ścianie", jednak poziom posłuszeństwa wzrasta z tygodnia na tydzień i jestem naprawdę zadowolona. Widzę, że dobrze wybrałam trenera, on już nieco poznał Natana, więc wie jak z nim pracować. I mimo, że dawno nie byłam tak zmęczona treningiem jak w ostatni czwartek, to równie dawno nie byłam z siebie i Natana taka zadowolona i niemogąca doczekać się kolejnej takiej jazdy!
Mam wrażenie, że wszystko powolutku się poukłada i uda nam się za jakiś czas osiągnąć z Natanem bardzo fajny poziom współpracy. A przede wszystkim - że zaczynamy się dobrze bawić, i że jazda daje mi tyle szczęścia, co kiedyś. Szczególnie mocno poczułam to wczoraj, w końcu skacząc.
Co jeszcze u nas nowego?
We wtorek był kowal, w środę pani weterynarz. Co do drugiej wizyty – nieco się obawiałam. Było to pierwsze szczepienie Natana przy którym byłam, więc nie miałam pojęcia, jak się zachowa – w końcu to Natan. Mógł albo kompletnie zignorować zabieg, albo popisać się jednym ze swoich mało przyjaznych zachowań, ewentualnie – uciec. Ku mojej uldze, wybrał opcję pierwszą i nawet nie drgnął, kiedy wbito mu igłę. W nagrodę dostał marcheweczki, więc po wszystkim oboje byliśmy zadowoleni.
Kluseczka ma też nowy czaprak, ale jeszcze nie mamy jego zdjęć 😜 Swoją drogą, trzeba pomęczyć o robienie ich Mateusza, bo zawsze są super (co widać na moim instagramie - marcela_gnr), a potrzebuję mieć co wstawiać do wpisów!
To chyba na tyle - miłego weekendu ❤
Pamiętam jak na nim jeździłem w Podskalnanach.To na nim po raz pierwszy spadłem z konia.
OdpowiedzUsuń