sobota, 16 lutego 2019

Trener, siodła i dwa upadki

Dzisiaj nie mamy żadnego specjalnego tematu - po prostu mała aktualizacja tego, co słychać u mnie i Natana. Jako, że sesja już zdana (tak, etyka też!), to w końcu mam czas na sprawy związane z kucykiem (Przepraszam, MAŁYM KONIEM. 149 cm wzrostu to nie żarty.).



Jakiś czas temu zaczęliśmy ćwiczyć naturala z naszą Kasią z Podskalan ( ❤️), żeby wypracować trochę szacunku z ziemi. Myślę, że dużo nam to da, chociaż na razie spotkałyśmy się tak dopiero dwa razy, ale mam nadzieję, że uda się wprowadzić tutaj jakąś regularność, bo bardzo mi na tych lekcjach zależy.

W końcu zaczęliśmy jeździć z trenerem, czego niesamowicie mi brakowało przez ostatnie miesiące (rok? dwa lata?). Zdecydowałam się na pana Szumilasa, z którym trenuje Mateusz i po pierwszym treningu jestem bardzo zadowolona, podoba mi się jego sposób pracy. I to ogromny plus, że w końcu ktoś na bieżąco będzie korygował moje błędy i nada naszej jeździe jakiś kierunek, będę wiedziała nad czym muszę pracować u siebie i u konia.

Oczywiście Natan nie mógł zachowywać się normalnie, tylko dostawał pierdolca i dwa razy prawie udało mu się mnie zrzucić. Mistrz pierwszego wrażenia jak zawsze w formie.

Upadek za to zaliczyłam dzisiaj, kiedy kucyk postanowił się potknąć. Wszyscy żyją, Natan złapany, nie uciekł poza halę mimo swojego ostatniego zainteresowania samotnymi podróżami z dala od stajni.

W czwartek pojechaliśmy po używane siodła do testowania - ponieważ obecne zaraz muszę oddać do Podskalan. Wróciliśmy do Santosa z trzema - dwa leżały świetnie, w jednym z nich się zakochałam, jest niesamowicie wygodne, więc w poniedziałek je kupuję. Dodatkowym plusem jest dla mnie fakt, że to syntetyk. Jeśli chodzi o sprzęt jeździecki, to tutaj robię wyjątek, bo jednak wygoda konia jest najważniejsza, jednak cieszę się, że udało mi się zdobyć siodło chodź częściowo wegetariańskie (nie wiem jak będzie z puśliskami). A mój pokój aktualnie to super siodlarnia :)



Wracając do upadków - koło miesiąca temu zaliczyłam poprzedni - wyjeżdżając z hali. Jeździłam na oklep, a gdy wychodziliśmy, Natan niebezpiecznie przybliżył się do ściany, więc szybko podniosłam nogę, jednocześnie zahaczając nią o jakiś element hali(?) i kucyk po prostu się z pode mnie wysunął, nie zdążyłam go zatrzymać i po chwili wylądowałam na ziemi, obok niego, trzymając wodze, bo w czasie lotu odczepiłam się już od ściany. Mamy wesoło.

Co ciekawe, nawet Mateuszowi ostatnio zdarza się wsiadać na Natana. Może powiedzenie, że się dogadują, to za dużo, bo wspólną jazdę zaczęli od małego rodeo, ale nie jest źle, myślę, że można nawet powiedzieć, że kucyk zaakceptował mojego chłopaka.

Wydaje mi się, że to tyle z nowości. A zdjęcia to dzisiejsza twórczość Mateusza - jestem w nich absolutnie zakochana!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli Ci się spodobało - zostaw proszę komentarz :)